Koncert został zorganizowany jako niespodzianka dla pracowników jednego z naszych współwydawców, czyli Agory. Zjechało się mnóstwo młodych ludzi z całej Polski, by u podnóża Giewontu poznać się, integrować i… zażyć sztuki. Jako że to kwiecień, przeplatał zimę dość mokrą, a my zjechaliśmy w sam środek deszczu. Ponieważ niemal nie ma koncertów ZR bez niespodzianek (czasem przyjemnych) – tym razem zafundowaliśmy publiczności całkiem nowy instrument. To stuprocentowa zasługa goszczącego znów z nami Tomka Hernika, który oprócz tradycyjnych akordeonów i puzonów przywiózł ze sobą ormiański trzcinowy fujarek o nazwie duduk. Wydaje on rzewne, bardzo egzotyczne tony i w sam raz nadał nam się do jednej z trzech piosenek sefardyjskich, jakie na specjalne życzenie organizatorów przypomnieliśmy. Był to więc hamburger, gdzie solidną bułę stanowiły piosenki Brassensa, a cienki wsad – owe trzy żydowskie pioseneczki. Jedna z nich, Opat Piotr, znakomicie zgrała się z następną – Bratkiem. Bo to pewnie o tego samego opata chodzi. Występuje on takoż w Mniszce. Lubimy o nim śpiewać.