Wieczór szczególny, mający charakter dożynek. Po urodzinach Filipa i Jarka przyszła pora na imieniny Jarka i obu Marków i tę całą listę okazji z mniejszym lub większym opóźnieniem skonsumowaliśmy, zapraszając przyjaciół na koncert nietypowy, bo złożony z piosenek wykonywanych nie tylko przez nas, ale i siły sojusznicze. Były też napoje-napoje, kanapki, dużo rozmów i żartów, prezenty…
Zaczęło się od nich właśnie. Nasz wierny groupie Marcin wraz z Grażką wręczyli nam szarfy-wstęgi-stuły z odpowiednimi napisami, odzwierciedlającymi nasze osiągnięcia solenizanckie i jubilackie. Wspierający nas Tomkowie i Marcin otrzymali specjalne kotyliony „Kumple”. A potem zagraliśmy. Program supereklektyczny, rozpoczęty po sefardyjsku, potem „Kura”, wreszcie trochę Brassensa, Monty Python, jeden nowy Dylan („Tam dalej nic nie ma” – dedykowany żonie Filipa, solenizantce owego dnia), Nohavica i Kryl, znów Brassens, by przez Llacha „Życie” wejść w rejon muzyczny dawno przez nas nie odwiedzany, czyli Brazylię. Zabrzmiały „Samba błogosławieństwa” i „Ostatn i tramwaj”.
Ale to nie koniec. Po pół godzinie kuluarowego żartowania powróciliśmy na scenę, zagraliśmy znów brazylijskie „Wezwanie”, „Sarajewo” Nohavicy, „Czasy nadchodzą nowe” Dylana i „Życie ma swój blask” Pythonów. I znów pogaduchy, i znów wejście na scenę… I wtedy zaczęło się najlepsze.
Najpierw nasi dwaj młodzi wielbiciele, o prorockich imionach Jeremiasz i Jakub, odśpiewali z nami „Maję” i „Dzielną Margot”, była też próba zagrania „Kaczusi Piotrusia”, ale tu młodzi artyści polegli z powodu nieopanowania tekstu. Natomiast trzeba to było widzieć (nie tylko słyszeć): kilkuletni mężczyźni, śpiewający, że mają „wzwodzik”… Ech, co z nich wyrośnie… (Opaci? Playboye? Doradcy finansowi? Są inteligentni, więc chyba źle nie będzie, ale my w ich wieku śpiewaliśmy o stokrotce i harcerzu.) A potem Ola, nasza wierna fanka, brawurowo odśpiewała „Rozbójnika”. Rewelacja.
Dalsze wydarzenia niech pozostaną miłymi wspomnieniami gości, łącznie z przystolikowym śpiewaniem „unplugged” Jarka i Filipa różnych pieśni ludowych w kilku językach.
Chyba sprawiliśmy sobie fajny prezent. Przyjaciołom? Może trochę też.