Są tacy, co twierdzą, że to nasz najlepszy, najbardziej wyluzowany, najbardziej rozmigotany występ – spośród tych, które widzieli. Ale ile widzieli, to już nie jest jasne.
W każdym razie zagraliśmy nasz stały program, czyli kompletny misz-masz, który ma w sobie wszystko, tylko nie stałość. Przypomnieliśmy po naprawdę wielu latach piosenkę Boba Dylana Dziś będę twój całą noc, List sułtana tureckiego Mehmeda IV i odpowiedź kozaków nabrały nowych barw dzięki wpleceniu drobnego żartu na mandolinie (mamy mandolinę w składzie i może nauczymy się na niej grać!) i w ogóle weszły jak w masło, były piosenki Gainsbourga, ludowe i jeszcze inne… Było Kiedy sześćdziesiąt cztery stuknie mi Beatlesów (też z mandoliną), ukulele się panoszy chyba w dwóch piosenkach… Poza tym to, co zawsze: ziemniaki, surówka, kompot… Czyli Brassens, Conte, Nohavica, Monty Python… I wreszcie rozkminiliśmy brzmienie tej sali. Następne koncertu w ET będą brzmieć nieskazitelnie!