Nie grawszy od dawna w Krakowie (rok już), zdecydowaliśmy sie na program z grubsza podobny do zestawu z warszawskiego Teatru Komedia, czyli najpierw nieco piosenek „Kumpelskich”, potem sporo tych nowych, by zakończyć głównie wspomnieniami z czasów Pornografa. Sala spora, szczęśliwie zapełniona, publiczność aktywna (także młodzież, co cieszy i pozwala ufnie spoglądać w przyszłość społeczeństwa). Tomek Hernik na swoim terenie grał za trzech – czuć potęgę kibiców. Udało się zagrać ponad dwie godziny bez by-passów – krakowska publiczność zawsze raczej unosiła niż dołowała.
Jarek z Filipem pobiegli potem na chwilę do Abla Murcii, szefa krakowskiego Instytutu Cervantesa, złożyć mu kondolencje z powodu ukończenia 50 roku życia (dwie pioseneczki wykonane impromptu), po czym dołączyli do reszty zespołu na kolację, która przeistoczyła się w kolejny koncert pieśni mocno ludowych. Należy podkreślić aktywne uczestnictwo wokalne i koncepcyjne prof. dr. hab. Cezarego Wodzińskiego, filozofa, który przypomniał nam zapomnianą pieśń Kulawy kotek. Pieśń ta prześladuje nas ever after…