Zaproszeni na Europejskie Dni Dziedzictwa, nie byliśmy pewni, czy to nie jakaś mina. Nigdy nie byliśmy przedtem w mieście, teren nieznany, koncert plenerowy – różnie może być. Nawet tak, że nikogo nie będzie albo rozminiemy się kompletnie z oczekiwaniami.
Otóż jakież zaskoczenie – mamy tam fanów, którzy domagali się konkretnych piosenek, a na koniec ktoś nawet pytał, czemu nie zagraliśmy niczego z Sefaradu…
No, nie zagraliśmy, bo to ryzyko. W nieznanym miejscu grać ludowe piosenki żydowskie sprzed kilkuset lat znad Morza Śródziemnego – to nie musi się udać. Ale następnym razem, jeśli do niego dojdzie, zagramy.
Zaserwowaliśmy mieszankę firmową, czyli od Llacha po Paolo Conte. Z racji sporej liczby dzieci wykasowaliśmy sprośności, nawet Pornograf pojawił się w ściśle cenzurowanej wersji. Jednakowoż dobry odbiór i pyszny poczęstunek po koncercie sprawiły, że Sokołów świeci na naszej mapie. Tylko chłodno się zrobiło pod koniec. Kurczę, kurczę.
Był też bis. Mocno nieoczywisty, refleksyjny i zapewne ryzykowny, ale się sprawdził – Kiedy wyrzuci mnie fala na zmarłych brzeg. Zanim wyrzuci – jeszcze tu przyjedziemy.