Bardzo szczególny występ z bardzo szczególnej okazji – rocznicy wyborów do Sejmu kontraktowego. Wprawdzie w kampanii 20 lat temu wsparliśmy kandydata Regionu Mazowsze Solidarności, Andrzeja Miłkowskiego, ale że jesteśmy nader ekumeniczni, z radością przyjechaliśmy na bratni Śląsk. Przed nami odbyło się spotkanie wspomnieniowe członków ówczesnego Obywatelskiego Komitetu Wyborczego, a potem przez godzinę i 50 minut grał i śpiewał czteroosobowy skład ZR. Zagraliśmy program nietypowy totalnie. Obok wojowniczych pieśni Llacha (wróciliśmy na ten raz także do już wieki nie śpiewanych „Za nami noc”, „Przyjaciele, to nie to” czy „Debilitas formidinis”) pojawiły się lekkie i dosadne Brassensy, były „Miłość” Kryla, „Sarajewo” Nohavicy, „Czasy nadchodzą nowe” Dylana oraz – ciekawostka – odrestaurowana i zaaranżowana na gitarę i puzon sefardyjska „Modlitwa”.
Publiczność pewnie w trakcie koncertu czuła się trochę „zasadniczo”, choć żywo reagowała na opowieści dziwnej treści ze sceny, za to potem była już pełna braterka…
I tylko jedna starsza pani bezskutecznie chciała dowiedzieć się od organizatorów, z której jesteśmy kopalni…
Ech, jak ja lubię ten Śląsk… – mówi Bogusław Linda w „Magnacie” Bajona. My go rozumiemy.