Początek wiosny i mróz taki, że mało nam nosy nie poodpadały. Był to pierwszy koncert ZR od chwili podjęcia decyzji, że powracamy do grania. Duża próba przyjaźni z nami samymi. Byliśmy zmarznięci (publiczność też), stremowani i sfrustrowani (publiczność chyba nie). Występ (we fragmentach: Llach, Brassens, Sefarad) miał miejsce w namiocie, który co nieco osłaniał nas od chłodu, za ścianą namiotu szczekały zmarznięte psy, światło w pewnym momencie wysiadło, ale dobrnęliśmy do końca i… okazało się, że mamy w Kazimierzu wielkich przyjaciół. Bożena Gałuszewska i Robert Sulkiewicz sprawili, że bez wahania zgodziliśmy się zagrać tam ponownie, niech no tylko zakwitną jabłonie i lody na Wiśle puszczą. Co i było (patrz kolejny wpis).
A o nas napisano tu:
http://www.kazimierzdolny.pl/news/polityczno_-_erotyczny_miszmasz/661.html